Taras
Z racji, że inwestorka wróciła do pracy, młody inspektor budowlany poszedł do przedszkola, nie ma już tyle czasu na uzupełnianie postępu prac na bieżąco. Co prawda, te postępy nie są spektakularne, więc i zaległości nie są duże. Nasza ekipa znowu znikła, ale pewne prace zostały wykonane. Drenaż jest już skończony w 90%. Zostało tylko podłączenie do studzienki.
Mąż z pomocą kolegi położył styropian na ścianie piwnicy.
W czwartek wzbogaciliśmy się też o kilka przyczep ziemi. To tylko kropla w morzu potrzeb, ale po troszeczku jakoś damy radę. Ziemia jest za darmo. Płaciliśmy za transport i symbolicznie za załadunek. Jak pisałam wcześniej, bierzemy tę ziemię z placu firmy, która kładzie chodniki, naprawia drogi, itp. Tak naprawdę jest to na rękę włascicielowi tej firmy, bo ta ziemia tylko zajmuje mu miejsce na placu.
Zostały nam bloczki betonowe. Postanowiliśmy więc wykorzystać je na podmurówkę tarasu. W sobotę równolegle do styropianu, był kopany rowek pod fundamenty tarasu. Zalewane były w niedzielę. Mam nadzieję, że powiedzenie "niedzielna praca w * się obraca", nie będzie miało zastosowania w naszym przypadku
Dziś po powrocie z pracy już zobaczyłam taki widok:
Dodatkowo zostałam poinformowana, że ekipa wraca jutro. Mamy więc szansę, że do końca września doczekamy się stropu nad piwnicą. To taki trochę czarny humor. Dziś sobie nawet pomyślałam, że w tym czasie, w jakim nasza ekipa wykona stan zero, u innych potafi stanąć cały dom. Ale takie czekanie na ekipę, to są przecież uroki budowania