Drenaż
Dziś na budowę zajechał ciężki sprzęt:
Pracę zaczęła nowa ekipa składająca się z młodych i pełnych zapału ludzi:
Wieczorem ekipa prawie zjadła konia z kopytami i ledwie przyłożyła głowę do poduszki, zasnęli jak dzieci
A na poważnie. Drenaż prawie skończony. Trzeba jeszcze tylko zasypać go do poziomu gruntu, dokończyć na ostatniej ścianie i podłączyć do studzienki melioracyjnej. Nie zrobiliśmy całości, bo w jednej ze ścian piwnicy jest przejście dla murarzy. Na czas ich pracy szkoda byłoby tam kłaść rury drenażowe, bo mogłyby się zniszczyć. Zasypywać będziemy gruntem rodzimym, bo na szczęście mamy oprócz gliny troszkę sypkiego przepuszczającego gruntu. Miejmy nadzieję, że starczy.
Tu drenaż w trakie prac:
Mam świadomość, że nie jest robiony do końca zgodnie ze sztuką, ale tak musi wystarczyć. Robimy go mniej więcej tak jak na schemacie:
Proszę wybaczyć mi brak zdolności plastycznych Mam nadzieję, że drenaż będzie spełniał swe zadanie.
Poza tym stwierdziłam, że jednak kobieca ręka nawet na budowie jest potrzebna. Dwa dni tam nie byłam, przez panoszący się w powietrzu wirus, który mnie uziemił, a tam ledwie można było do blaszaka wejść. Jednym słowem miałam dziś co robić. Pracowałam z takim poświęceniem, że nawet nie zauważyłam pokrzyw i zbierając śmieci prosto w nie weszłam.