Ławy zalane
Panowie zjawili się rano, dokończyli zbrojenie i ułożyi je ładnie. dostawie betonu.
Skończyli grubo przed południem, dlatego pojechali na inną budowę, gdzie mieli czekać na telefon. Beton, mimo telefonu do składu i ich obietnicy, nie przyjechał wcześniej, dlatego zjawili się o wcześniej ustalonej godzinie. I czekali, czekali, czekali ... W końcu po kilku godzinach się doczekali. Nie obyło się bez telefonu do kierownika. Po telefonie zjawili się w ciągu 20 minut. Najpierw zajechała jedna gruszka. Druga pobłądziła. Na szczęście są telefony, więc szybko została naprostowana. Za jakiś czas przyjechała w końcu pompa. Panowie wypełnili przygotowaną konstrukcję. Na szczęście starczyło betonu, bo bałam się, że może ciupinę zabraknąć. Okazało się, że co praktyk to praktyk i wyliczenia teoretyczne (moje) nijak mają się do rzeczywistości Na swoją obronę mogę tylko napisać, że liczyłam z projektu, a nie na realnych wymiarach szalunków, no i założyłam inny kształt przejścia ław piwnicy i reszty domu. I tak z dziury zrobił się kawał betonu:
Z tego powodu mamy zajęcie trzy razy dziennie: podlewanie lub jak mówi Bombel - mycie I rzeczywiście myć trzeba prawie za każdym razem, bo maluch robi użytek z ze swojej łopaty i ziemi. Podlewamy obficie, bo boimy się upałów.
Dziś skończyła się woda w zbiorniku, jutro kolejna dostawa.
Teraz mały przestój i zacznie się zabawa z klockami, których resztę dziś kopareczka przewiozła na działkę.